Rezerwat Geologiczny Piekiełko koło Tomaszowa Lubelskiego

Ścisły rezerwat przyrody nieożywionej Piekiełko (koło wsi Łaszczówka, gmina Tomaszów Lubelski) został utworzony w 1962 r. w celu zachowania, ze względów naukowych i dydaktycznych, dużego skupienia głazów narzutowych, przeniesionych przez lodowiec. Na powierzchni 1,24 ha ochroną objęto 68 głazów. Największe z nich mają około 10 metrów obwodu. Są to piaskowce krzemionkowe (piaskowiec batiatycki) częściowo ukryte w ziemi. W słońcu połyskują płytki miki i nacieki, uważane niegdyś za związki srebra. Głazy – przeważnie w kształcie płaskich bloków – utworzone są z piasków drobno – i średnioziarnistych, wśród których występują zwięzłe, twarde i bardzo odporne na zniszczenie warstwy kwarcytowe. Miejscami głazy porośnięte są mchami i porostami. Naukowcy twierdzą, że tajemnicze bloki skalne są oderwanymi fragmentami miejscowych piaskowców wieku sarmackiego i powstały w czasie wysładzania się morza.

Nazwa rezerwatu wiąże się z legendami, które tłumaczą pochodzenie głazów. Jedna z nich opowiada o dziewczynie, która odmówiła ręki czartowi przebranemu za parobka. Czart postanowił się zemścić i zasypać kościół głazami w momencie, gdy będzie brała ślub z innym mężczyzną. Gdy pędził dokonać zemsty, nagle w południe zapiał kur. Diabeł stracił moc piekielną i rzucił głazy w szczerym polu. Do dziś nikt z mieszkańców nie bierze stąd kamienia, gdyż jest przekonanie, że przynosi on nieszczęście. Uważa się również, że w rezerwacie straszy w południe i o północy.

Inne podanie głosi, że przed wiekami żył tu samotny starzec, który posiadał moc tajemną. Największe nawałnice i gradowe burze omijały jego pola. Uprawy miał zwykle dorodne a zbiory obfite, znacznie większe niż sąsiedzi. Zazdrośnie strzegł swoich tajemnic, dla innych ludzi był nieuprzejmy, nigdy nie pomógł nikomu w biedzie, przychodzących z prośbą o pomoc przepędzał z nienawiścią. W okolicy zaczęło rodzić się przekonanie, że zawiązał spółkę z diabłem. Pewnego dnia zbiegły się na niebie ciężkie, czarne chmury. Gradowa nawałnica zaczęła nadciągać nawet nad dorodne łany starca. Wybiegł wtedy na pole i wzniósł w górę zaciśnięte pięści, zaczął szeptać tajemnicze zaklęcia. Głośno wołał ku burzy, że skoro ma się rozpętać, niech niszczy nędzne poletka sąsiadów, a oszczędzi jego łany. Gdy i to nie pomogło, zaczął wzywać czarta i wygrażać niebu. W tym momencie zrobiło się ciemno i rozległ się grzmot tak potężny, że ziemia zadrżała. Nagle wszystko ucichło, niebo rozpogodziło się. Oczom przerażonych ludzi, którzy wybiegli z domostw, ukazał się niezwykły widok : ich pola pozostały nietknięte, natomiast łan starca zmienił się w wielkie kamienne cmentarzysko. On sam został przewalony przez największy z głazów. Morał z tej legendy taki, że zimna nienawiść do innych obraca się zawsze ostrzem w stronę nienawidzącego.

Kolejna z legend opowiada o chytrym dziedzicu Kurdwanowskim (dziedzicu Łaszczówki), który chciał się wzbogacić, więc sprowadził tu górników, aby poszukiwali srebra. Jednak to zamierzenie okazało się nieopłacalne. Znana jest też inna wersja przygód dziedzica. Pewnego razu pan Kurdwanowski, będąc na polowaniu w wielkich borach porastających jego włości, zabłądził. Długo błąkał się po puszczy, aż w końcu ujrzał starca z siwą brodą, długą aż do ziemi. Tajemnicza zjawa pokazała mu jaskinię pełną skarbów i obiecała podarować je dziedzicowi w zamian za duszę. Kiedy omawiano warunki umowy, zapiał kur i wszystko zniknęło. Pozostały jedynie ogromne głazy, które zdobią rezerwat do dnia dzisiejszego.